PIS- CENSORED!

Prymitywna wulgarność, pornole historyczne, szok i przerażenie, czyli jak książki Przemysława Lisa-Markiewicza są poddane cenzurze w Otwocku i Żyrardowie.
Józef Piłsudski trafnie ujął, że Polska jest jak obwarzanek: kresy urodzajne, centrum – nic. Słowa te najt
https://www.ptiif.pl/sklep/ksiazka-zyrardow/
https://www.ptiif.pl/sklep/ksiazka-zyrardow/
rafniej ilustrują otwartość katoprawicowych Polaków na kulturę, literaturę i sztukę niezależną w PiSowskich grajdołach mazowieckiej prowincji. Poznańskie Towarzystwo im. Iwana Franki przekonało się o tym podczas próby podjęcia współpracy z przedstawicielami tak zwanych placówek kulturalnych w Otwocku i Żyrardowie..
Ofiarą cenzury w województwie mazowieckim stała się twórczość Przemysława Lisa-Markiewicza, założyciela i prezesa ww. wydawnictwa. Książka jego autorstwa – „Uszwock” – do tego stopnia przeraziła Panią Annę Kwaśniewską, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Otwocku, że niemal w ostatniej chwili, w w sposób strachliwy i nieoficjalny, odwołała spotkanie planowane na początek maja z autorem powieści.
Pani Anna była tak zniesmaczona i zszokowana treścią powieści, że postanowiła odwołać prezentację książki i poinformowała wydawnictwo, że mimo, iż tytuł znajduje się w księgozbiorze Biblioteki Publicznej, nie ma on nic wspólnego z faktami historycznymi. Ponadto jest okraszony prymitywną wulgarnością – według Pani dyrektor, która w żaden sposób nie chce promować takich wartości. Tłumacząc swój punkt widzenia była uprzejma wspomóc się również słowami bliżej nieokreślonej osoby stanu duchownego.
Ewidentnie Pani Kwaśniewska zapomniała że jest dyrektorką biblioteki miejskiej i publicznej a nie zaś parafialnej. Publicznej, czyli służącej upowszechnianiu wiedzy i kultury bez ograniczenia dostępu do wszelkich gatunków literatury.
„Uszwock” – tak w języku jidysz brzmiała nazwa otwockiego getta i właśnie na kanwie wydarzeń historycznych z 1942 roku rozgrywa się akcja powieści. Był to czas, kiedy bez względu na pochodzenie polskie, niemieckie, ukraińskie czy żydowskie, każdy był tak samo zagrożony, gdyż stosunki międzyludzkie przecycone są dużą dozą nienawiści, która nie wzięła się znikąd, ponieważ nikt nie rodzi się zły, tylko się takim staje. W ‘’Uszwocku’’ nacisk położony jest na osobiste dramaty postaci, które wyzwalają w nich makabryczne zachowania – to nie wojna czyni z ludzi potworów, tylko ukryte frustracje, osobiste nieszczęścia, niespełnione pragnienia, upokorzenia czy wpajane ideologie.
,,Uszwock” jest właśnie o odczłowieczaniu. Chciałem pokazać, jak łatwo się dehumanizuje i następnie równie łatwo pozbawia człowieka zdehumanizowanego godności, majątku, zdrowia i życia. W powieści pokazałem również (co się rzadko zdarza) dość dosłownie sceny przemocy, w tym przemocy seksualnej i to pewnie zgorszyło otwocką katoprawicę’’. – komentuje autor tytułu Przemysław Lis-Markiewicz.
A jeśli ktoś się gorszy przemocą seksualną w czasie wojny lub chętnie udawałby, że jej nie było, to oznacza to, że ostatnie dwa miesiące był ślepy i głuchy na doniesienia medialne z Ukrainy i nie dosłyszał (nie doczytał) o dziewczynie z Buczy, którą kilka dni gwałcono, zerwano jej wszystkie paznokcie, spalono palce dłoni aż do kości i strzałem z broni tak rozwalono głowę, że połowy głowy nie było. Nie doczytano o mieszkance Mariupola, którą raszyści kilka dni gwałcili na oczach dziecka i kobieta zmarła a dziecko osiwiało. Nie doczytano o mężczyźnie z sanatorium zgwałconym przez raszystów, który później powiesił się, gdyż nie mógł znieść kpin ze strony swoich gwałcicieli. Nie doczytano o gwałconych dziesięciolatkach z Irpienia, które po zgwałceniu zabijano. Nie doczytano o żonach ukraińskich wojskowych z Hostomela, które najpierw kilka dni brutalnie gwałcono a później powieszono. Nie doczytano w końcu o kobiecie, która, aby ratować dziecko, była tak brutalnie trzy dni gwałcona, że miała rozerwaną pochwę, rozerwany odbyt i rozeszły jej się blizny po cesarskim cięciu.
Jeśli kogoś gorszą sceny przemocy w ogóle, to znaczy to, że nie widział miesiąc temu zdjęć ludzi ze związanymi z tyłu rękami, którymi strzelano w tył głowy. Nie widział hałd i stosów dziesiątek tysięcy trupów z Mariupola. Nie widział ludzi katowanych, dręczonych, z wydłubanymi oczami i odrąbanymi siekierą kończynami. A to wszystko wydarzyło się miesiąc temu 1000 km od Otwocka. Co jeszcze panią Dyrektorkę zgorszyło? Głuche uderzenie spadającego ciała, czyli ciała Adeli Tuwim, którą Niemcy zrzucili z balkonu domu na Reymonta? Zbyt wulgarnie i prymitywnie?”
Czy w Bibliotece Publicznej w centrum demokratycznego europejskiego Państwa temat seksu jest uznany za temat tabu? Chyba. Czy powinno się mówić o ksiażkach opisujących wyłącznie historie tkliwe, ckliwe, ogólnie słodkie, miłe i romantyczne?Chyba. Konserwatywno-katolickie poglądy na życie, dewocja, bigoteria? Chyba.
Ktoś powie że nie jest to żadna cenzura. Przecież książka nie została wycofana z księgozbioru. A jednak jest. Książka leżąca na półce i zbierająca kurz jest niemą lekturą. O książkach trzeba mówić i trzeba mówić głośno. A nam zabrano głos.
Kolejna powieść która wprawiła w dygot namaszczonych przez PiS komisarzy tak zwanych placówek kulturalnych, to książka Przemysława Lisa-Markiewicza „Żyrardów”
Pan Jerzy Naziębło, dyrektor Miejskiej Biblioteki w Żyrardowie w panice odmówił prawie ustalonego już spotkania po zapoznaniu się z książką, a Pan Dyrektor Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie – Bogusław Nietrzebka – nazwał powieść pornolem, który nie ma historycznej wartości.
Jest to książka o pierwszym w historii Europy Strajku Kobiet który wywołały pracownicy Żyrardowskiej fabryki lnu w 1883 roku. Heroiczna i odważna odmowa pracy przez pracownice stanowiła niespotykany akt solidarności. Jest to prawdziwa historia walki – walki, o której warto mówić głośno! W powieści również pojawił się motyw gwałtu dziecka przez księdza, uwodzicielskiej biseksualnej Czeszki-feministki czy zdrad małżeńskich, również na polu homoseksualnym. Bohaterowie tańczą kozaka, piją, świętują i ciężko pracują. Dochodzi jednak do walki z władzą carską, przynosi ona i łzy oraz cierpienia, i smak zwycięstwa.
Ciekawe, że dziennikarka pewnej Żyrardowskiej gazety powiatowej (taki sobie biuletyn propagandowy prawicowych, głównie PiSowskich władz samorządowych) była zdruzgotana tym, że Przemysław Lis-Markiewicz opisał scenę z gwałceniem dziecka przez księdza – przecież jak można pisać o takich rzeczach! Statystyki pokazują, że dzisiaj jest około 330 000 nieletnich ofiar molestowań przez osoby duchowne i czy o tym również mamy nie wspominać? W Żyrardowie jest to najwidoczniej temat tabu.
Książka o Otwocku jest obłożona cenzurą w Otwocku, a powieść o Żyrardowie jest zabroniona w Żyrardowie. To wszystko, co warto wiedzieć o dawno niewietrzonych, zasmradzanych przez PiSowską hipokryzję prowincjonalnych miasteczkach centralnej Polski*.*
Aparatczykowie PiS z Warszawy i z prowincji (we władzach samorządowych oraz ich strachliwi i posłuszni komisarze instytucji publicznych, którzy je obsiedli niczym stonka ziemniaczana) to największa katastrofa narodowa Polski od czasów Targowicy i rozbiorów I RP. Smród dulszczyzny, zaduch hipokryzji – mdlą i duszą. Cytując Agnieszkę Holland – zupełnie tak, jak gdyby ktoś bąka puścił w zamkniętym pomieszczeniu.
Shopping Cart